Pierwszy dzień ferii. Nie bardzo to czuję. Na razie.
W sobotę wylatuję do Londynu, może jakoś odreaguję, może tak jak we wakacje coś się zmieni. Chociaż wątpię, bo wtedy było inaczej... Poznałam chłopaka. Było fajnie, takie wakacyjne zauroczenie. Lol. Na dodatek był Polakiem, więc mogłam normalnie się z nim pogadać. Widywaliśmy się prawie codziennie. Każdy dzień rozpoczynał się podobnie. Śniadanie, mój kuzyn od razu do komputera i ja się go pytam co robimy, a on "Patryk przyjdzie.", następny dzień tak samo. Czasem może zmieniał to na "Idziemy do Patryka, a potem do Ryan'a." Dobre wspomnienia nie są złe. Można w złych chwilach wrócić do nich i śmiać się do siebie. To jest trochę dziwne, ale ja czasem leżę i jestem przybita, to myślę o tych lepszych dniach i uśmiecham się sama do siebie. Trochę mi to pomaga, ale gdyby ktoś mnie widział wyglądałoby to jakbym była idiotką. Haha. Także tego...
A co do wspomnień, te były najlepsze z tamtego roku. 2012. Wakacje. Pozostaną na zawsze, mimo, że wiem, że już tak dobrze nie będzie. Teraz on ma dziewczynę. Głupia byłam i tyle, ale miło jest tak wspomnieć. Mój kuzyn powiedział, że on nigdy wcześniej nie spojrzał na dziewczynę, mimo, że podobały mu się jakieś nie miał odwagi. Po moim wyjeździe znalazł bardzo szybko. Nie wiem jak było naprawdę, to tylko relacja mojego kuzyna.
Jeśli już tak piszę o tym wszystkim to na koniec dodam kilka zdjęć z wakacji :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz